Prolog
13 września 2013, Nowy York , Centrum miasta
W jednym z pokoi wieżowca należącego do firmy Enter to Dungeon pośród
nocy widać postać mężczyzny. Na czarnych niczym noc włosach znajdują
się słuchawki, a na twarzy widnieje uśmiech. Osoba ta bacznie wpatruje
się w komputer, na którym wyświetloną jest strona internetowa z wynikami
w grze Enter to Dungeon. Kilka użytkowników
wyświetlonych na monitorze sprawiło, że tajemnicza postać uśmiechnęła
się, po czym wcisnęła na klawiaturze komputera przycisk start i tak
właśnie się to zaczęło…
Rozdział 1 - Koniec z zasadami, początek walki o życie
Pośród
drzew, krzewów, skał i wodospadów znajduje się postać chłopca - czarne
włosy, niski, szczupły i z pozoru w ogóle nie nadający się do tak
brutalnej gry jak Enter to Dungeon. Dlaczego taka osoba jak on znalazł się w tutaj, w miejscu przez innych nazwaną kryptą? Postać leżąca na ziemi wstaje:
O. – „Gdzie ja jestem? Co tu się do jasnej dzieje? O co tu chodzi? Ała... Co to jest? [spojrzał na rękę] To jakieś żarty… Prawda? Bo jak tak to wcale nie jest zabawne.”
Po chwili z dziwnie wyglądającej bransoletki znajdującej się na ręce chłopca wystrzelił
hologram, gdzie pokazała się postać, którą wcześniej chłopiec znał
tylko z gazet i czasami z gry oraz strony internetowej. Hologram rzekł:
?. – „Witaj w Enter to Dungeon. Jesteś pod 20 metrową kopułą, z której NIKT
nie może się wydostać ani jej zniszczyć, wiec słuchaj uważnie. Jedynym
sposobem na wydostanie się z tej gry jest zabicie 50 użytkowników i
zbieranie bransoletek znajdujących się na ich rekach, lecz jest haczyk -
masz 96 godzin na zabicie jednego z użytkowników . Po zabiciu jednego
użytkownika zyskujesz kolejne 96 godzin plus 5 dodatkowych i tak za każdym razem, lecz jeśli nie wykorzystasz tego czasu igły
znajdujące się w twoje bransoletce przetną twoje żyły i będzie dla
ciebie GAME OVER!, ale pamiętaj - nie możesz zniszczyć tej bransoletki ponieważ jest ona zrobiona z karbonowanej stali z powłoką diamentową. Tak też jedyną twoją szansą jest przeżyć i zabić, więc liczę na ciebie ARSENALE - musisz przeżyć, bo ktoś tutaj już nie może doczekać się spotkania z tobą…”
Chłopiec
był oszołomiony tym co usłyszał. Nie mógł w to uwierzy, po chwili
jednak poczuł ból w prawej ręce. Spojrzał na znajdującą się tam
bransoletek, która pokazała początek odmierzania 96 godzin. Wiedział, że
musi przeżyć, ale jak skoro nie ma czym się bronić. Jedyne co miał przy
sobie to mały sztylet dziadka i rurkę z nabojami usypiającymi. Jak miał
sobie poradzić z reszta użytkowników? Wiedząc, że nie podda się tak
łatwo, nagle poczuł impuls, który opanował cały jego mózg. Przed oczami
pojawiła mu się czarna postać z czarnymi skrzydłami mówiąca:
I.
– „Słabość? Przecież ty nie znasz tego słowa. Wychowałeś się w rodzinie
zabójców od najmłodszych lat wiedząc ludzką śmierć, więc myślisz że
jeśli NIKT cię nie zobaczy, to nie obudzi się w tobie instynkt wpajany
od dzieciństwa. Myślisz że zatuszujesz żądze krwi? Chyba żartujesz! Rób
co chcesz. Ja jestem tu po to aby ci pomóc, ale tylko ty mnie słyszysz,
więc powodzenia…”
Wtedy chłopiec wstał i poczuł
dziwnie znajomy ból, a na śródręczu pojawił się znak, z którego zaczęła
lecieć krew, lecz po chwili ustała. Był to sztylet - symbol jego
rodziny. Po jego zobaczeniu chłopca ogarnął niepohamowany napływ żądzy
krwi, który zemdlił go. Po paru godzinach ocknął się i poczuł, że trzyma
coś w ręku. Była to lekko zakrwawiona opaska podobna do
tej, którą on miał na swoim nadgarstku. Jak to było możliwe, skoro nie
pamiętał jej uzyskania?.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz